2 września
Równo o 6 obudził mnie budzik, zwlokłem się z łóżka i zszedłem na dół, tam już siedzieli moi bracia, czym prędzej dosiadłem się do stołu i zacząłem się przyglądać starszemu. On to zauważył i spytał się dlaczego ciągle się na niego gapię.
-Mam pytanie...o której wracasz do domu?- spojrzał na mnie ze zdziwieniem i odpowiedział, że około 16, spytał czemu mnie to interesuje, ja tylko powiedziałem, że dowie się jak wróci do naszego przytulnego domku. W ciszy zjedliśmy śniadanie, dzisiaj ja musiałem odprowadzić Emeta, który w drodze opowiadał mi o nowej dziewczynie z klasy, podobno nazywa się Bridgit Mendler, od razu dało się poznać, że spodobała się mojemu bratu. Pierwszy raz ucieszyłem się gdy ujrzałem tą starą szkołę, do której kiedyś chodziłem. Jak tylko młody pobiegł w stronę budynku, zawróciłem w stronę mojej szkoły, po drodze przypomniało mi się moje ulubione wspomnienie z dzieciństwa. Nawet się nie zorientowałem, że jestem pod szkołą i przez moje rozmyślania uderzyłem w kogoś, tym ktosiem był Dez, który zawsze na mnie czeka, przywitałem się z nim i razem poszliśmy pod klasę do historii. Stały już tam dziewczyny, wraz z Kirą. Przywitałem się z nimi i zaczęliśmy rozmowę, raczej oni zaczęli bo ja słuchałem tylko tego co wydobywało się z ust nowopoznanej. Z "rozmowy" wyrwał nas dzwonek , weszliśmy do klasy i zasiedliśmy do ławek, miejsce w którym zwykle siedziała Ally zarezerwowałem dla Kiry, dziewczyna chętnie się do mnie dosiadła. Nagle poczułem przeszywający wzrok odwróciłem się a tam Allyson siedziała z dziewczyną, której nienawidziła najbardziej w całym świecie. Do klasy wszedł 50-letni pan Tarmer, czyli nauczyciel historii, pochodzi z Niemiec, strasznie nie lubi dzieci i młodzieży, nawet mówi do nas po niemiecku, a klasa do której uczęszczam nie jest zbyt mądra, z wyjątkiem mojej przyjaciółki, która siedzi za mną, ale nawet ona nie rozumiała Tarmera, ten facet to nawet chyba nikogo nie lubi. Ta historia nie chciała się skończyć i trwała w nieskończoność, aż w końcu zadzwonił przez wszystkich oczekiwany dzwonek na przerwę. Po historii miała być matematyka, to prawie najluźniejszy przedmiot, jak dla mnie oczywiście. Dzisiaj się dowiedzieliśmy, że mamy zastępstwo z panią Moraw, czyli "Demonem", mówiliśmy na nią tak, ponieważ na jej twarzy nigdy nie było uśmiechu, a jak był to z satysfakcji wstawienia komuś pały. Ona nienawidzi ludzi i zwierząt, zawsze na biologii-czyli przedmiotu, którego nas uczy-zadawała masę prac domowych oraz na każdej lekcji kogoś pytała lub robiła kartkówki całej klasie.
15:45
Nareszcie był koniec, wszyscy ewakuowali się ze szkoły. Ja jak najszybciej ruszyłem w stronę domu, po prostu chciałem szybko stanąć w drzwiach domu i pogadać z bratem. Zapomniałem o moich przyjaciołach, którzy mnie wołali, tylko się dla mnie liczyło jak najszybsze dotarcie do domu. W końcu dobiegłem do mojego kochanego miejsca zamieszkania, tam był tylko Emet, który właśnie spożywał zupę pomidorową, dosiadłem się do niego i czekałem na najstarszego. Była 16:30, a jego wciąż nie było, napisałem do niego SMS'a, ale nie odzyskałem odpowiedzi, postanowiłem zadzwonić, on na całe szczęście odebrał.
~Rozmowa~
-Co się stało, młody?- spytał spokojnie David
-Gdzie ty się podziewasz?!- krzyknąłem do telefonu
-Spokojnie będę za pół godziny
-Pół godziny?!- nie wiedziałem co się dzieje z moim bratem.
~David~ 15:30
Jak zawsze po pracy, zacząłem się zbierać, aż usłyszałem jak kierownik na kogoś się wydziera. Ponieważ to nie moja sprawa, to zacząłem się dalej zbierać, nagle z pokoju szefa wybiegła jedna z dziewczyn, która ze mną pracowała, była cała zapłakana. Z biura wyszedł mój szef, a za nim nieznana mi blondyna.
-Dziś jest twój szczęśliwy dzień, Davidzie- powiedział w moją stronę pracodawca.
-A to niby dlaczego?- spytałem
-Bo to właśnie tobie przypada oprowadzenie Jessicy- wskazał na nieznajomą
-Ale dzisiaj?
-Nie, oczywiście, że jutro
-Dobrze...-mój przełożony wraz z nastolatką wyszli. Dokończyłem się zbierać i wyszłem z zakładu. Przede mną szła niebieskooka, ja bez wahania do niej podbiegłem i zacząłem z nią rozmowę, dowiedziałem, że nazywa się Jessica Taker, ma 19 lat i przybraną młodszą siostrę. Dziewczyna okazała się bardzo miła, ale też nieśmiała. Rozmawiałem z nią do czasu, kiedy zadzwonił mój młodszy brat, 19-nastolatka, powiedziała, że musi już iść, po czym ruszyła przed siebie. Ja nie miałem nic innego do roboty, jak wrócić do domu.
*Austin*
Byłem strasznie wściekły na mojego starszego brata, w końcu "zguba" weszła do domu. Ja szybko do niego podbiegłem i zacząłem go pytać gdzie był. On powiedział, żebym się uspokoił, razem poszliśmy do salonu, gdzie usiedliśmy na kanapie. Młodszego poprosiłem, żeby opuścił pokój, on się posłuchał i poszedł do siebie. Brat się spytał o co chodzi, a ja mu powiedziałem, że potrzebuję pomocy w zrozumieniu snu. On powiedział, że potrzebuje kartkę i ołówek, oczywiście dałem mu te dwie rzeczy, po czym powiedział, żebym mu opowiedział mój sen. A ja zacząłem....
***
I jak...? Dzisiaj rozdział, ponieważ moja kochana kuzynka ma urodziny 4.06, więc...Wszystkiego Najlepszego, życzę :D I prezencik dla mojej kuzynki :)
Piszcie co sądzicie
-Kermit żegna państwa ;)
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńSuper.
OdpowiedzUsuńCzekam na Next. < 3
Super rozdział czekam na next :3
OdpowiedzUsuń